I znowu nierówności.
W zawodzie egzaminatora nie warto się rozwijać bo dyrektorzy chcą mieć tanich robotników najlepiej takich tylko z uprawnieniami do egzaminowania na kategorię B.
Jeszcze gdyby udało się uwolnić liczbę planowanych egzaminów na jednego egzaminatora to byłoby dla nich coś cudownego.
Tani robotnik, który "przerzuci" dużo egzaminów.
Tylko czy w ośrodkach egzaminowania o to powinno chodzić?